Ta strona używa plików cookies. Kontynuując wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Dowiedz się więcej tutaj.Akceptuję  |  Ukryj

Podsumowanie tygodnia 15 - 19.06.2015 r.

2015-06-22






W czwartek miało miejsce spotkanie Eurogrupy mające na celu po raz kolejny definitywne rozwiązanie „greckiego problemu”. Po raz kolejny również ten problem nie został w najmniejszym stopniu rozwiązany. O nastrojach po spotkaniu niech najlepiej świadczy odpowiedź niesławnego już Benoit Coeure – członka zarządu Europejskiego Banku Centralnego, na pytanie o to czy greckie banki będą w stanie obsługiwać klientów w piątek. Wątpliwości pytającego - Jeroen Dijsselbloema były związane z rekordowym odpływem środków z greckich banków. Coeure odpowiedział krótko: W piątek nie będzie problemu. W poniedziałek – nie wiem. Jeżeli ktoś potrzebuje jeszcze jaśniejszego komunikatu, że Grecję czekają restrykcje przepływów kapitałowych, to raczej go nie dostanie.



Obecna również na spotkaniu Christine Lagarde, weszła na wyżyny uszczypliwości i zwracając się do obecnych ministrów finansów i przedstawicieli instytucji finansujących poprosiła o przywrócenie dialogu z dorosłymi. Nie trzeba dodawać, że miała na myśli enfant terrible tej i każdej innej konferencji, na której jest obecny, czyli Yannisa Varoufakisa. W dalszych zdaniach, Lagarde przypomniała o mijającym 30 czerwca terminie spłaty 1,6 mld Euro wobec MFW. Brak spłaty w terminie oznaczałby, że dalsza pomoc ze strony tej instytucji nie będzie mogła zostać uruchomiona.

W podobnym do Lagarde tonie wypowiadali się przedstawiciele Eurogrupy - Jeroen Dijsselbloem i Pierre Moscovici, którzy naciskali na  Grecję aby powróciła do stołu rozmów z poważnym nastawieniem do rozwiązania problemu nadciągającej katastrofy.

Na marginesie, patrząc na instytucje reprezentowane na obradach czyli: MFW, Europejski Bank Centralny i Komisję Europejską należy się zastanowić dlaczego przestano nazywać je obradami Troiki. Złe skojarzenia? Nowe otwarcie? Czy po prostu kosmetyka?

Wracając do konkretów, to czynnikiem który wywołał te epatujące beznadzieją i wrażeniem stagnacji komentarze było oczywiście niezmiennie stanowcze stanowisko ministra finansów Grecji – Yannisa Varoufakisa. Najważniejszymi postulatami Greka były:
  • Przedłużenie bieżącego programu pomocy finansowej dla Grecji do końca roku
  • Przesunięcie 10 mld euro z funduszu mającego rekapitalizować greckie banki na zasilenie greckiego budżetu
  • Zezwolenie na emisję dodatkowych 2 mld euro krótkoterminowych papierów skarbowych. I tutaj uwaga - banki komercyjne po nabyciu tych papierów, mogłyby się odwrócić i złożyć je jako zabezpieczenie w EBC, w celu uzyskania dodatkowej płynności.

W zamian za powyższe ustępstwa, Grecja zgodzi się na wprowadzenie pakietu reform uzgodnionego na spotkaniu sprzed miesiąca. Pakiet został uzgodniony z państwem: Merkel, Hollande, Draghi, Lagarde i Juncker. Klamrę beznadziei zamknął nikt inny jak Donald Tusk – obecnie Prezydent Rady Europy i zadekretował nadzwyczajne spotkanie w poniedziałek. Co się ma stać pomiędzy czwartkiem, a poniedziałkiem, co sprawi, że porozumienie niemożliwe do osiągnięcia w czwartek ma stać się pewnikiem w poniedziałek – nie ujawnił.

Podsumowując, Premier Grecji oskarża jej wierzycieli o plądrowanie swojego kraju, a wierzyciele odpowiadają krytykując podejście greckich negocjatorów, określając je jako amatorskie i niepoważne. Jednocześnie owi wierzyciele muszą się zastanawiać czy Yannis Varoufakis wplątał ich w mistrzowsko rozgrywany manewr, zgodny ze sztuką teorii gier, czy też po prostu od początku blefuje.

Teoretycznie są dwa zakończenia tego gambitu. Pierwszym z nich jest default na greckim długu, a drugim jest dewaluacja. Jako, że dewaluacja jest niemożliwa tak długo, jak jedynym legalnym środkiem płatniczym w Grecji jest euro, to na ten moment pozostaje jedynie default, czyli jakaś forma niewypłacalności.


Pobierz w wersji PDF