Ta strona używa plików cookies. Kontynuując wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Dowiedz się więcej tutaj.Akceptuję  |  Ukryj

"Ten rok wcale nie musi być zły"

2012-01-23



Prognozowanie rzadko kiedy jest łatwe, jeszcze rzadziej skuteczne. Ogólnie rzecz biorąc są dwa podejścia do tego zajęcia. Pierwsze, bardziej popularne, to podejście, nieco eufemicznie mówiąc, konsensusowe (bez eufemizmu jest to rodzaj instynktu stadnego). Z grubsza polega ono na tym, aby zbytnio nie odchylać w swoich prognozach od innych. Ogromną zaletą, jest to, że w razie pomyłki, można argumentować, że wszyscy się pomylili. Co prawda szanse na zabłyśnięcie są relatywnie małe ale też nie łatwo stracić wiarygodność. Drugie podejście do prognozowania polega na kontestowaniu konsensusu. To ciężki kawałek chleba lecz w razie sukcesu można na przykład zostać „jedyną osobą, która przewidziała kryzys”.

Konsensus analityków na rozpoczęty rok jest taki, że będzie to rok wyjątkowo trudny do prognozowania. Jednak prognozowanie, trawestując za Plutarchem Pompejusza,  jest rzeczą konieczną i tego się od analityków oczekuje. Skoro tak, to zastanówmy się, co nas czeka w 2012 roku i to pomimo zapowiedzi końca świata na grudzień.

Najbardziej gorącym tematem jest obecnie sytuacja w strefie euro. Obawiam się, że za rok, to nadal będzie najbardziej gorący temat. W Unii Europejskiej decyzje, nawet niekontrowersyjne, podejmowane są bez zbytniego pośpiechu, zaś kontrowersyjne są często tak długo uzgadniane, że w momencie zatwierdzenia są już nieaktualne, jak choćby rozszerzenie EFSF. Wydaje mi się, że rynki finansowe właśnie tę opieszałość organów Unii uważają za największe zagrożenie. I w tym kontekście zupełnie nie ma znaczenia czy upadłość Grecji będzie miała formę kontrolowaną czy nie, zwłaszcza, że większość potencjalnych skutków finansowych rynki już uwzględniły, zaś banki obiecały poprawić współczynniki wypłacalności aby zamortyzować skutki odpisów. Oczekujmy więc dużej zmienności, dobrych danych z frontu fiskalnego i marnych dla rynków akcji. Z uwagi na poziom stóp procentowych nie oczekujmy też zysków z obligacji skarbowych strefy euro.

Inaczej rzecz ma się polskimi obligacjami. Tu możemy oczekiwać przyzwoitych stóp zwrotu. W drugiej połowie roku z pomocą przyjdą obniżki stóp NBP. Także z punktu widzenia polskiego inwestora giełdowego najważniejsze jest nasze własne podwórko, zaś mizeria strefy euro interesuje go raczej jako czynnik stojący za rozwojem wypadków na polskich rynkach.  Jak więc będą wyglądały ceny instrumentów na krajowym rynku finansowym na koniec tego roku ? Jak dość powszechnie, po za jedną z partii opozycyjnych, wiadomo, Polska gospodarka ma się dobrze, perspektywy finansów publicznych poprawiły się (Komisja Europejska zdjęła z Polski procedurę nadmiernego deficytu) a spółki przewidują dodatnią dynamikę zysków. Na tej podstawie można oszacować, że WIG wzrośnie w tym roku o kilkanaście procent. Niestety, wysoka korelacja z rynkami rozwiniętymi może spowodować, że to kilkanaście procent zmieni znak. To, jakie znaczenie ma globalizacja każe nam skierować wzrok za ocean. Tam na szczęście sytuacja wygląda znacznie lepiej niż na Starym Kontynencie.

Gospodarka amerykańska zaskakująco dobrze poradziła sobie ze skutkami kryzysu, choć właśnie tam kryzys się rozpoczął. W tym samym czasie zredukowana została wartość kredytu w gospodarce, wzmocnione zostały banki, a PKB rośnie w rozsądnym tempie. Najwyraźniej po raz kolejny Stany Zjednoczone pokazały jak wielka jest siła konkurencyjnej gospodarki, nastawionej na konsumenta. Moim zdaniem wyższe niż w Europie tempo wzrostu w Stanach Zjednoczonych utrzyma się co najmniej przez kilka kolejnych lat, jeśli nie przez kilkadziesiąt. Notabene, w dłuższym okresie USA będą wciąż zgarniały premię z tytułu lepszej demografii. W krótszym zaś okresie nie bez znaczenia będzie mocne przesunięcie w stronę uniezależnienia się od zagranicznych źródeł energii. Co grozi Ameryce ? Wiele wskazuje na to, że najbliższym poważnym zagrożeniem jest inflacja, zjawisko, którego szybko nie ujrzymy w Europie. Jednym ze źródeł inflacji może być jej import z zagranicy, co jest dość prawdopodobne zważywszy na udział importu Stanów Zjednoczonych w PKB. Amerykański import przywołuje od razu na myśl Chiny.

Chiny to największy organizm gospodarczy rynków wschodzących, nawet wliczając pewną dowolność statystyk państwowych typową dla państw niedemokratycznych. Motorem jego rozwoju jest eksport napędzany tanią siłą roboczą i słabą walutą krajową. Niestety, żaden z tych dwóch czynników nie utrzyma się długo. Z drugiej jednak strony nie jest to problem roku 2012. Zapewne też nie 2013.

Dokonując tradycyjnego podsumowania, ten rok nie musi być wcale taki zły. 2013 może być gorszy.


Grzegorz Zatryb, Dyrektor Departamentu Analiz. Główny Strateg

Jest absolwentem Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Doświadczenie zawodowe zdobywał jako zarządzający w CAIB Securities, oraz Zastępca Dyrektora w Departamencie Zarządzania Aktywami BRE Asset Management, gdzie był odpowiedzialny za strategię inwestycyjną portfeli dłużnych klientów indywidualnych i instytucjonalnych. W latach 2002 -2008 pracował jako Wiceprezes Zarządu w PTE Skarbiec –Emerytura, gdzie do jego zadań należało między innymi zarządzanie aktywami OFE Skarbiec-Emerytura. Odpowiadał także za zakończony sukcesem proces przejęcia portfela inwestycyjnego PTE BIG Banku Gdańskiego. Ukończył wiele kursów z dziedziny finansów, w tym kurs na kandydatów na doradców finansowych. Jest kandydatem w programie CFA (II etap). Interesuje się nowoczesnymi technologiami i astronomią,w wolnym czasie lubi jeździć konno.