Ta strona używa plików cookies. Kontynuując wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Dowiedz się więcej tutaj.Akceptuję  |  Ukryj

Inflacji brak

2016-07-12




W zeszłym tygodniu poznaliśmy nowy raport o inflacji NBP. Jeżeli chodzi o wskaźnik cen konsumpcyjnych to zmiany nie są duże w stosunku do marcowej projekcji. Na koniec tego roku ma on wynieść -0,5% w porównaniu do -0,4% przewidywanych poprzednio. W 2017 roku inflacja ma wynieść 1,3%, zaś w 2018 1,5%, nieco mniej niż wskazywała projekcja marcowa. Na razie jednak końca deflacji nie widać. W czerwcu ceny spadły o 0,8%, nieco wolniej niż w maju, kiedy to spadek cen wyniósł 0,9%. Nadal jednym z najsilniej oddziaływających czynników deflacyjnych są ceny paliw. Wskaźnik cen paliw do prywatnych środków transportu spadł w czerwcu o 9% w stosunku do czerwca 2015. Ceny żywności wzrosły w tym okresie o 1,1%. Nadal utrzymuje się tendencja spadku cen towarów i wzrostu cen usług. Te pierwsze staniały o 1,3%, a te drugie zdrożały o 0,6% w ciągu ostatniego roku.

Większe zmiany można znaleźć w projekcji polskiego PKB. Według Instytutu Ekonomicznego NBP tegoroczny wzrost gospodarczy ma wynieść 3,2%, wobec 3,8% prognozowanych jeszcze w marcu. To w znacznym stopniu efekt słabego wzrostu w I kwartale tego roku. W kolejnych latach polski PKB ma wzrosnąć o 3,5% i 3,3%. W poprzedniej projekcji było to odpowiednio 3,8% i 3,4%. Przyczyną rewizji w dół są niższe inwestycje, co zdaniem NBP będzie wynikało z niższej absorpcji środków z perspektywy finansowej 2014-2020. Wpływ będzie miał także niższy wzrost gospodarczy za granicą, w szczególności Brexit, który przełoży się na polską gospodarkę kanałem handlu zagranicznego. I tak jednak wpływ eksportu netto ma być większy niż zakładano w NBP poprzednio.

Pozostając przy temacie Brexitu i NBP, nowy szef Rady Polityki Pieniężnej nie spodziewa się, aby miał on znaczący wpływ na naszą gospodarkę. „Polskiej gospodarki to (Brexit - PAP) nie dotknie w ogóle albo w znikomym stopniu” – to słowa Adama Glapińskiego. Nie jest on także zwolennikiem zmiany stóp procentowych. Dane o PKB są w tym wypadku argumentem wspierającym zdanie prezesa banku centralnego. Na ostatnim posiedzeniu stopy pozostały niezmienione i tak pewnie pozostanie jeszcze przez kilka miesięcy. Pytanie, jak zachowa się RPP, gdy poznamy dane obejmujące okres po brytyjskim referendum, które mogą wskazać na dalsze spowolnienie i to w bezinflacyjnym otoczeniu.

Niższa inflacja i wolniejszy wzrost gospodarczy to między innymi zagrożenie dla realizacji deficytu budżetowego. Jak na razie trudno powiedzieć, czy już w tym roku będzie to problemem. Przynajmniej od strony finansowania deficytu nie widać zagrożeń, gdyż po aukcji obligacji z 7 lipca, potrzeby pożyczkowe na ten rok zostały pokryte w 72%. Co ciekawe, mimo obniżenia ratingu przez S&P, inwestorzy zagraniczni znowu zaczęli nabywać polski dług, w tym nabywały je także banki centralne. Obecnie mają one w portfelach prawie 6% polskich papierów skarbowych. Jednak od lutego tego roku to polskie banki stały się inwestorem numer jeden. Zmusił je do tego podatek bankowy, który nie obejmuje obligacji skarbowych. Banki, starając się optymalizować podstawę opodatkowania, znacząco zwiększyły swoje portfele obligacji SP kosztem innych aktywów.


Pobierz w wersji PDF