Ta strona używa plików cookies. Kontynuując wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Dowiedz się więcej tutaj.Akceptuję  |  Ukryj

-0,007% w Berlinie, +51% w Londynie

2016-06-15




Rynki finansowe wpadły w stan histerycznej drżączki. O ile można zrozumieć strach spowodowany słabymi danymi z amerykańskiego rynku pracy sprzed dwóch tygodni, o tyle jeden punkt procentowy przewagi zwolenników wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii jako czynnik sprawczy dla „risk off” to przesada. Oczywiście, wyników referendum nie można lekceważyć. Skutki wyjścia Wielkiej Brytanii będą dla Unii bardzo poważne, daleko poważniejsze niż dla samej Wielkiej Brytanii. Szczególnie przykre konsekwencje poniosą oczywiście kraje będące beneficjentami netto unijnego budżetu, takie jak Polska. Wielka Brytania jest trzecim co do wielkości płatnikiem netto i przez ostatnie kilka lat przekazywała do budżetu unijnego, licząc netto, 0,25% swojego niemałego przecież PKB (2,6 bln EUR w 2016 roku).

Choć konsekwencje będą doniosłe, to zachowanie rynków trudno uznać za racjonalne. Oczywiście, Brexit w jakiś sposób powinien być wliczony w ceny, ale nie powinno odbywać się to znienacka w związku z trzema sondażami opinii publicznej. Jeżeli bowiem uwzględnimy błąd statystyczny, to po prostu nic nie wiadomo o ewentualnym wyniku jaki zobaczymy w przyszły czwartek. Dość powszechna była opinia, że Brexit nie jest w dostateczny sposób zdyskontowany. Nasuwa się podejrzenie, że działo się tak tylko i wyłącznie z uwagi na dwuprocentową przewagę zwolenników pozostania w Unii widoczną w sondażach. Pytanie jakie teraz się nasuwa, to jak zareagują rynki, gdy wskazówka sondażowego wyniku przesunie się na drugą stronę 50%. Tu warto dodać, że publikowane wyniki w rodzaju „51% do 49%” to fikcja powstała poprzez proporcjonalne rozdzielenie niezdecydowanych między dwa obozy. W rzeczywistości jest to z reguły „47%/43%/10%”, a to już zupełnie co innego.

Jeżeli okaże się, że rynki na dobre uznały, że Brexit to najbardziej prawdopodobna opcja, to sondaże umiarkowanie korzystne dla zwolenników Unii, a innych niż umiarkowane nie będzie bo obie strony idą łeb w łeb, niczego nie zmienią. Jeżeli Brexit stanie się faktem, paniczna reakcja się powtórzy, ale do tego czasu nie powinniśmy już oglądać dużych spadków. Jeżeli zaś Brytyjczycy postanowią zostać w Unii, to czeka nas mini-hossa na kilku rynkach. Niestety, jaki będzie wynik referendum nie wie nikt. Póki co musimy jednak przyjąć do wiadomości ujemne rentowności na niemieckich dziesięciolatkach. Inwestorzy uznali bowiem, że sytuacja jest tak zła, że warto płacić rządowi z Berlina za przechowywanie pieniędzy. Nowy dziwny świat ujemnych nominalnych stóp procentowych rozrasta się w zastraszającym tempie.


Pobierz w wersji PDF